Witam, przejęłam bibliotekę w której jest sporo lektur, które nadal obowiązują a są ubytkiem. Stoją na półce. Co z nimi? Można je jakoś nawrócić? . Czy już je skasować? I czy aby funkcjonowała biblioteką to musi być pewna ilość książek? Jeśli tak to ile? Sporo bym musiała ubytkować ale nie wiem czy czasami ich za mało nie zostanie.

Książki ubytkowane, które są w dobrym stanie i przydatne w zbiorach (np. aktualne lektury) wpisz na nowo do inwentarza. Protokół można zatytułować "Książki odnalezione" albo jakoś podobnie.

Dziękuję za odpowiedź.
Kolejne pytanie to jaką mają mieć wartość? Taką jak przed ubytkowaniem?

Formalnie powinna być komisja, która określi wartość przyjmowanych na stan inwentarza książek. Bierze się pod uwagę stan książki, rok jej wydania. Praktycznie - najczęściej robimy to sami

Określenie wartości jest trudne. Czy może to być jednak wartość z księgi na moment ubytkowania ?????

Przypuszczam, że lektury, o których piszesz, miały cenę sprzed denominacji, więc wpisywanie takiej ceny lub ceny po zdenominowaniu nie ma sensu. A jeśli nawet książki te nie są sprzed denominacji, to wpisywanie dawnej ceny też jest bez sensu, bo ich realna wartość po latach użytkowania jest dużo mniejsza. Może wycenić je po złotówce, jeśli są to starsze lektury? A jeżeli są nowsze, na przykład sprzed kilku lat, i w dobrej kondycji, to wyceń je sama, sugerując się na przykład cenami z allegro.

A może 50 gr?

Dziękuję za odpowiedź.
Podsumowując:
przygotowuję protokół "książki odnalezione"
1. wyceniam komisyjnie
2. wnioskuję? o wpisanie do inwentarza
3. a co wpisać w kolumnie dowód wpływu?
4. o taką wartość zwiększa się wartość księgozbioru?????
5. w jakiej formie podaję tę wartość księgowej?

Z góry dziękuję za pomoc!

Moje pierwsze i mam nadzieję, że ostanie skontrum

Do protokołu "książki odnalezione" wpisujesz tylko te, które będą przydatne w zbiorach. Po określeniu ich wartości, wpisujesz do ksiąg inwentarzowych (wartość księgozbioru się zwiększa o wartość właśnie wpisanych książek). Dowodem wpływu jest protokół odnalezionych książek. Robisz sobie kopię dowodu wpływu, a oryginał dajesz księgowej i ona sobie dokona wpisu.

Mam pytanie.
Ale najpierw gwoli orientacji w sytuacji ...
Nas - czyli byłe gimnazjum - przejęła szkoła podstawowa. Gimnazjum miało skomputeryzowane zbiory, podstawówka - nie. Teraz do skomputeryzowanych zbiorów pogimnazjalnych dołączam (komputeryzuję) zbiory podstawówki. Jest tam, ogólnie mówiąc, straszny bałagan. Przez całe lata (nawet dziesiątki lat - biblioteka ta istnieje od 1948 r.) nie było tam robione ubytkowanie. Teraz, żeby sobie ułatwić pracę, najpierw komputeryzuję wszystko jak leci, następnie przeglądam i odkładam na bok te zaczytane (zniszczone), nieaktualne itp. Jak już uzbiera się cała góra, to odpisuję w MOL-u i oddaję na makulaturę, żeby zrobić sobie miejsce na kolejne. Od września będzie to już drugie takie ubytkowanie.
I teraz pytanie zasadnicze: czy ubytkując książki dyrektor powinien za każdym razem pisać zarządzenie i powoływać komisję, czy też można to zrobić raz i taka komisja jest już "na zawsze" (chyba, że w między czasie ktoś odejdzie z pracy)?

Do każdej odpisywanej partii zbiorów dyrekcja musi powołać komisję. Nie można nic odpisać ani "wyrzucić" przed zatwierdzeniem protokołu /komisyjnej selekcji/ przez dyrekcję.

Dopytam przy okazji - protokół musi być podpisany przez dyrekcję główną, czy może być wice?

Dyrekcja odpowiada za wszystko i powinna mieć świadomość ubytków, z jakiego powodu, kwoty i oczywiście podpisać.

A czy usuwanie znaków własnościowych (pieczątek) po zubytkowaniu to niezbędna konieczność przed przekazaniem na makulaturę?